Co dalej z karierą Sary Hendrickson?

  • 2018-11-06 23:56

Sarah Hendrickson, która tego lata nie pojawiła się na starcie żadnego konkursu w skokach narciarskich, wzięła udział w amerykańskiej audycji radiowej "Our athletes". Na jej łamach tamtejsi olimpijczycy opowiadają o drodze, którą przeszli, żeby dotrzeć na igrzyska. W programie poruszono kilka ważnych dla sportsmenki wątków, a także podjęto temat przyszłości jej sportowej kariery. Poniżej cytujemy najciekawsze fragmenty rozmowy z 24-latką.

Sarah HendricksonSarah Hendrickson
fot. Tadeusz Mieczyński
Sarah HendricksonSarah Hendrickson
fot. Tadeusz Mieczyński
Sarah HendricksonSarah Hendrickson
fot. Tadeusz Mieczyński
Sarah HendricksonSarah Hendrickson
fot. Tadeusz Mieczyński
Sarah HendricksonSarah Hendrickson
fot. Tadeusz Mieczyński

DZIECIŃSTWO

- Zarówno ja, jak i mój brat wychowywaliśmy się na nartach. Od dziecka mieszkamy w Park City, gdzie znajduje się mnóstwo kurortów narciarskich, więc zainteresowanie sportami zimowymi było czymś naturalnym.

- Nigdy nie brałam udziału z zawodach sportowych związanych w jakikolwiek sposób z nartami. Jeździłam jedynie dla rozrywki z rodziną. Kiedy miałam 7 lat, z zazdrością patrzyłam na starszego brata, który uprawiał skoki narciarskie. To właśnie on zainspirował mnie do wypróbowania tego sportu.

DLACZEGO WŁAŚNIE SKOKI?

- Kiedy zaczęłam uprawiać skoki, skoczkinie narciarskie nie brały jeszcze udziału w igrzyskach olimpijskich, zatem nie mogła być to jedna z moich motywacji. Po prostu pokochałam ten sport i wszystko, co z nim związane. Myślę, że to także część składowa mojego sukcesu. Nie chodziło o wyniki, ale o pasję. Kiedy miałam 12 lat, zaczęłam podróżować po skoczniach świata. Miałam obok siebie pięć starszych zawodniczek, które podziwiałam. Wszystkie realnie przyczyniły się do wzrostu popularności tej dyscypliny wśród kobiet.

SKOKI KOBIET VS. SKOKI MĘŻCZYZN

- W 2010 roku liczba kobiet gotowych do startu w igrzyskach była wystarczająca, jednak pojawiało się mnóstwo błahych wymówek. Mówiono, że skoki są dla kobiet zbyt niebezpieczne, choć w program imprezy wchodziły znacznie bardziej ryzykowne dyscypliny. Przestraszono się faktu, że dziewczyny mogą skakać równie daleko, co mężczyźni (oczywiście z wyższej belki startowej przy wykorzystaniu większych prędkości, co zdaniem Amerykanki nie ma znaczenia dla widzów, którzy tego nie dostrzegają). Jestem przekonana, że środowisko bało się, że kobiety będą prezentować się tak samo, a może nawet lepiej niż mężczyźni.

- Bardzo szanuję skoczków, podziwiam ich i nie chcę im niczego odbierać na rzecz kobiet. Nie chcę z nimi rywalizować, ale mieć szansę konkurowania z innymi kobietami tak, jak oni między sobą. Za przykład mogą posłużyć choćby ostatnie igrzyska olimpijskie – mężczyźni rywalizowali trzykrotnie, gdy dla kobiet zaplanowano tylko jeden konkurs.

PIERWSZE A DRUGIE IGRZYSKA

- W Soczi największym wyzwaniem było dla mnie zmierzenie i pogodzenia się z faktem, że nie osiągnę zadowalających rezultatów. Na treningach nie szło mi zbyt dobrze. Było mi ciężko, ponieważ w pamięci wciąż miałam wcześniejsze osiągnięcia. Odczuwałam ogromny ból i już w Rosji zaczęłam myśleć o przyszłych igrzyskach. Niestety, cztery lata przerwy wyglądały podobnie jak czas poprzedzający zmagania w Rosji – rehabilitacja, słabe wyniki i frustracja.

- O ile w Soczi miałam nadzieję na cud, o tyle w Pjongczangu już na starcie pogodziłam się z faktem, że nie zdobędę medalu. Być może dlatego ta impreza była dla mnie przyjemniejsza. Ważną kwestią jest również to, że był tam ze mną mój chłopak Torin Yater-Wallace, który także jest sportowcem.

- Najbardziej wartościowym przeżyciem było poznanie tak wielu innych sportowców, zwłaszcza reprezentantów naszego kraju. Nigdy nie byłam szczególnie towarzyska, ale olimpijczycy są tak wspaniali, że mogę pochwalić się znajomością z praktycznie wszystkimi amerykańskimi uczestnikami igrzysk.

PLANY NA PRZYSZŁOŚĆ

- Nie mam jeszcze sprecyzowanych planów na najbliższe lata. Wciąż nie podjęłam decyzji odnośnie kolejnych igrzysk. Miałam dłuższą przerwę i dopiero niedawno wznowiłam treningi. Wciąż jednak pozostaję aktywna. Chodzę po górach, biegam, uprawiam jogę i jeżdżę na rowerze.

- Zimą zamierzam wrócić na skocznię, wziąć udział w kilku konkursach i sprawdzić, czy będę w stanie rywalizować z innymi zawodniczkami. W dużej mierze moja sportowa przyszłość zależy od tego, czy będę mieć pewność, że kolano wytrzyma kolejne obciążenia. Pierwszy raz w życiu nie patrzę w przyszłość dalej niż miesiąc do przodu.

- W najbliższym czasie rozpoczynam naukę w Community College (dwuletni college, który po ukończeniu studiów nadaje tytuł Associate. Odpowiednikiem jest polski technik - przyp. red.) w Kolorado. Nie zdecydowałam jednak jeszcze o kierunku. Chciałabym kształcić się w obszarze związanym z medycyną. Zainspirowali mnie do tego rehabilitanci i lekarze. Zastanawiam się również nad zostaniem dietetykiem lub trenerem personalnym. Lubię gotować, interesuję się zdrowym odżywianiem i lubię dzielić się swoją wiedzą na ten temat z innymi.

FINANSE

- Około 2006 roku ojciec koleżanki z drużyny założył organizację non-profit o nazwie Women’s Ski Jumping USA. Organizacja zajmuje się zbieraniem funduszy. Między innymi dzięki temu, że w Park City mieszka wielu zamożnych ludzi, udało się uzbierać wystarczającą ilość pieniędzy na podróże, różne wydatki, część sprzętu i trenerów. Jestem niezwykle wdzięczna losowi za to, że znalazłam się w tej generacji skoczkiń, która miała szansę na otrzymanie darowizn.

- Moje zarobki w dużej mierze opierają się na pieniądzach pozyskanych od sponsorów. Dzięki znakomitym występom na początku przygody z Pucharem Świata, moim sponsorem została firma Red Bull. Jestem wdzięczna, że mimo kontuzji i związanych z nimi niepowodzeń firma wciąż mnie wspiera.

- Jestem świadoma tego, że na pewno nie zarabiam tyle, ile inni sportowcy, ale uważam się za szczęściarę, ponieważ nigdy nie musiałam podejmować dodatkowej pracy. Dzięki sponsorom mogę opłacić co trzeba, kupić sprzęt i odkładać zarobione pieniądze.

- Dobry rok to taki, w którym zarobki utrzymują się na poziomie 50 tysięcy dolarów rocznie. Kilka lat temu to były dla mnie ogromne pieniądze. Chcę jednak podkreślić, że rozpoczęłam uprawianie tego sportu, ponieważ go pokochałam, a nie dla zarobków, więc jestem wdzięczna za uznanie jakie otrzymuję i za to, że jestem w stanie odkładać fundusze na cele takie jak np. opłacenie szkoły.

Całą rozmowę znajdziecie >>>TUTAJ<<<


Kinga Sielaszuk i Natalia Żaczek, źródło: Spotify/OurAthletes
oglądalność: (7331) komentarze: (4)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Zwolennik_Kobiet bywalec
    Gdyby nie kontuzja...

    To dominacja Amerykanki dopiero teraz by dobiegała do końca i to tylko z uwagi na fakt że kadra USA zaczyna coraz bardziej odstawać technologicznie, zwłaszcza od Niemiec i Norwegii.
    Niestety ale wszystko wskazuje na to że zaledwie kilka lat po tworzeniu czołówki, kraj pionierek dyscypliny w wersji kobiecej zostanie już tylko peryferyjnym folklorem a zawodniczki USA w 30 konkursu będą gościć bardzo rzadko, albo w ogóle

    Dla mnie Sarah to największy talent w historii kobiecych skoków. Jej skoki podczas VdF były najlepszymi skokami oddanymi przez kobietę

  • Wojciechowski profesor
    @Nowyskoczek5 @Bartek002

    Jeśli już Neuper, to miał bardzo dobre sezony trzy, a nie dwa. ;)

  • Złoty Orzeł profesor
    @Nowyskoczek5 @Nowyskoczek5

    Już powinna sobie dać święty spokój. Jej era minęła w 2013 roku. Takanashi też nie będzie już aż tak dobrze skakać. Wyczuwam tu 2 KK dla Norweżki. Mam takie vide PŚ facetów- Hendrikson to Neuper, też skakał dobrze przez 2 sezony i zniknął, Takanashi to taki Nykanen- 4 Kule i coś wyczuwam wypalenie się psychiczne Sary. Iraschko to Weissflog jak nic- on jako pierwszy skoczył 200 metrów na Kulm, tak jak ona. Raz wygrał KK.

  • Nowyskoczek5 profesor

    Ładna skoczkini ,szkoda ze juz nie jest w tak dobrej formie.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl