"Szpital albo złoto" i 191 butelek wina. Wielki pojedynek Goldiego i Ahonena na Kulm

  • 2024-01-23 17:52

W połowie lat dziewięćdziesiątych Andreas Goldberger był już wielką marką w świecie skoków narciarskich i śmiało mógł aspirować do miana jednego z najwybitniejszych skoczków w historii. Do pełni szczęścia brakowało mu jednak złotego medalu imprezy mistrzowskiej.

Podczas czempionatu dla "lotników" w 1992 roku w Harrachovie Goldi zajął drugie miejsce za Noriakim Kasaim. W 1993 roku w Falun podczas "klasycznych" mistrzostw świata zdobył srebro na skoczni normalnej, a dwa lata później przywiózł medal z tego samego kruszcu z kanadyjskiego Thunder Bay. Tym razem został wicemistrzem świata na skoczni dużej. Można więc powiedzieć, że był jak bohater jednego z filmów Marka Koterskiego, "wiecznie drugi". A tak po prawdzie to czasem też trzeci, bo w dorobku miał po brązowym medalu igrzysk i mistrzostw świata. Złota nie zdobył nawet w konkursie drużynowym, a mówimy tutaj o trzykrotnym suma sumarum zdobywcy Kryształowej Kuli i dwukrotnym zwycięzcy TCS.

Jak wspomina portal Laola1.at złośliwi nazywali go "Silberberger", sugerując że ten przydomek pasuje do niego bardziej niż nazwisko, co niezmiernie Austriaka denerwowało i drażniło jego ambicję. Młody Goldi był obecny pod skocznią Kulm w 1986 roku, gdy złoty medal mistrzostw świata w lotach zdobywał jego rodak i imiennik, Andreas Felder. Wyznaczył sobie wtedy dwa cele - wygrać na Bergisel i w Bad Mitterndorf. W Innsbrucku w 1993 roku wygrał swój pierwszy konkurs Pucharu Świata, a na Kulm trzy lata później spełnił wielkie marzenie o złotym medalu. 

Mistrzostwa w lotach w 1996 roku poprzedziła zwariowana akcja promocyjna przeprowadzona w Nowym Jorku, gdzie pod wieżami World Trade Center postawiono 20-metrową skocznię, na której rywalizowały gwiazdy światowego narciarstwa, a nagrody najlepszym wręczał Donald Trump. Imprezę sezonu zaplanowano na 10-11 lutego. Na piątkowym treningu zmotywowanego jak nigdy Goldbergera postraszył solidnie Janne Ahonen, który tamtej zimy skakał bardzo nierówno, a ostatnie przed mistrzostwami konkursy, na Wielkiej Krokwi, kończył na 17. i 19 miejscu. "Maska" zdominował skoki próbne, w jednym z nich uzyskał 200 metrów i stał się wówczas siódmym człowiekiem w historii, który doleciał do tej magicznej wtedy granicy. 

W sobotę Ahonen potwierdził, że wysoka treningowa dyspozycja to nie był w żadnym razie przypadek. Po pierwszym dniu rywalizacji i skokach na 179 i 191 metrów wyprzedzał Austriaka o 4,8 pkt. Ten, w niedzielę, minimalnie prowadząc przed ostatnim skokiem, postawił wszystko na jedną kartę. - Pomyślałem wtedy: albo złoto albo szpital - powiedział po latach portalowi Laola1.at. - Byłem gotów zaryzykować nawet zdrowie. Byłem młody, nie interesowało mnie nic poza złotym medalem. Dziś mam 51 lat, dwójkę dzieci i rodzinę, więc oczywiście widzę to inaczej. Już nic nie muszę, już swoje wygrałem. Ale w tamtej chwili zwycięstwo było moją obsesją - przyznawał. Andi nie miał dobrych wspomnień związanych z tym obiektem. Kiedyś w jednym ze skoków poleciał tam na 209 metr i mocno się poobijał. Tym razem wreszcie się udało. 

W ostatniej serii oddał skok o cztery metry dłuższy od Fina (198 m przy 194 m Ahonena) i zdobył pierwszy w swojej karierze złoty medal na dużej imprezie. Za finałowy lot otrzymał kapitalne noty sędziowskie -  19; 19,5 i trzy "dwudziestki".  Różnica między złotym a srebrnym medalistą wyniosła zaledwie 3,9 punktu, można zatem śmiało powiedzieć, że walka toczyła się do samego końca na żyletki. Absolutną niespodzianką, by nie powiedzieć sensacją, było trzecie miejsce Słoweńca, Urbana Franca, zawodnika co najwyżej mocno przeciętnego. Po latach nieobecności na start rozgrywanych na mamucie mistrzostw świata powrócili polscy skoczkowie. Adam Małysz po pierwszym dniu zmagań zajmował ósme miejsce, ostatecznie sklasyfikowano go na 14 lokacie. 32 pozycję zajął Wojciech Skupień, 43. Marek Gwóźdź, a 46. Łukasz Kruczek.

Organizatorzy przygotowali, oprócz gratyfikacji finansowych, dodatkową nagrodę. Autor najdłuższego skoku pierwszego dnia mistrzostw miał otrzymać tyle butelek wina, ile metrów wynosiła jego odległość, a jak pamiętamy, Ahonen uzyskał wówczas 191 metrów. Był w szoku, patrząc na załadowaną alkoholem ciężarówkę, która przyjechała pod skocznię i zastanawiał się, co z tym zrobić. Problem jednak sam się rozwiązał, bo ładunek nigdy nie dotarł do Finlandii, a Janne, należącego mu się morza trunku, nie zobaczył już na oczy. Biorąc pod uwagę jego późniejsze problemy z alkoholem, może to i lepiej...


Adrian Dworakowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (15332) komentarze: (8)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Arturion profesor
    @majkiel

    To może i Goldi (czy tam "Silbi") pomyśli o wznowieni kariery... ;-)

  • grindavik stały bywalec
    @Avengers123456msciciel

    A szkoda, bo Goldiego fajnie się oglądało. Skakał z takim dziecięcym uśmiechem na ustach, wyluzowany z dystansem do tego co robi. I na mamutach naprawdę dobry był. W pamięci zawsze zostaną te dalekie lądowania na brudnym, brązowo-biało-żółtym zeskoku na Velikance. A Schmitt ze Svenem faktycznie się nie lubili, Martin był pupilkiem mediów, wizerunkową maskotką DE, kibice go uwielbiali, Hannawald to odwrotny biegun, zamknięty w sobie, niepokorny indywidualista.

  • Avengers123456msciciel doświadczony
    @Arturion

    Szkoda, że mnie jeszcze nie było na świecie, wykształcałem się.

  • majkiel doświadczony
    @Arturion

    W sumie są rówieśnikami. Kasai nawet 5 miesięcy starszy ;)

  • Arturion profesor

    "Problem jednak sam się rozwiązał, bo ładunek nigdy nie dotarł do Finlandii, a Janne, należącego mu się morza trunku, nie zobaczył już na oczy."
    A to czemu? Wygrana, to wygrana. Pewnie przepisy celne przeszkodziły, ale w takim przypadku powinien dostać równowartość w walucie. W ostateczności - obdarować wszystkich na miejscu.

  • Arturion profesor

    "w 1992 roku w Harrachovie Goldi zajął drugie miejsce za Noriakim Kasaim".
    O, Panie, i tego Japończyka chcą wystawić też teraz?! ;-)

  • PauloXaver stały bywalec

    Ahonen miał problem z alkoholem, to fakt, ale ten sport, jak rzadko który, jest szczególny jeśli chodzi o psychikę zawodników. Pamiętam, jak Martin Schmitt razem z Svenem Hannawaldem jechali windą na rozbieg i byli obróceni plecami do siebie – to kwestia psychiki. Nykänen to całkowicie psychicznie chora postać. Wielu zawodników w tym sporcie nie umie sobie poradzić z presją. Nawet nasz mistrz Małysz, chociaż był wtedy najlepszy, gdy dostał kopniaka, potrzebował psychologa, własnego trenera Lepisto i wsparcia.Myślę, że wyżywanie się przez niektórych kibiców tutaj na naszych zawodnikach jest nieuzasadnione. Oni za pieniądze nieporównywalne, na przykład z piłkarzami, tenisistami i innymi lukratywnymi dyscyplinami sportowymi, uprawiają dyscyplinę sportu popularną w ich regionach i bardzo niebezpieczną. Więcej szacunku dla nich.

  • Tomasz_1982 początkujący

    Goldi był chyba największą gwiazdą w połowie lat 90. Pamiętam Jego, Bredesena, Skupnia i Sakalę.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl