"Góra przyszła do Mahometa", czyli jak rodziła się skocznia mamucia w Oberstdorfie

  • 2024-02-22 19:50

Skocznia imienia Heiniego Klopfera, która od jutra gościć będzie najlepszych skoczków świata, rodziła się w niecodziennych okolicznościach. Okolicznościach, których dziś nie sposób sobie nawet wyobrazić. Były to piękne, romantyczne, nieskomercjalizowane czasy, w których sam zapał potrafił przenosić góry.

Powojenne sankcje

Po II Wojnie Światowej niemieccy sportowcy zostali wykluczeni z rywalizacji międzynarodowej. Różnie radzili sobie w tym trudnym dla nich czasie. Trójka skoczków narciarskich z Oberstdorfu, Sepp Weiler, Toni Brutscher i Heini Klopfer postanowiła przypomnieć światu o niemieckim sporcie w wyjątkowy sposób. Chcieli oni niejako zakrzyknąć: "hej, jesteśmy, żyjemy, mam wam coś ciekawego do zaoferowania". Wspomniani skoczkowie, a zwłaszcza najlepszy z nich, Weiler, mieli ubolewać nad tym, że nie mogą raczyć się długimi lotami w Planicy, która elektryzowała wtedy wszystkich skoczków świata. Sepp miał w którymś momencie powiedzieć: "nie przyjdzie Mahomet do góry, to góra przyjdzie do Mahometa". Uradzili, że zrobią "Planicę" u siebie, budując największą skocznię świata. Początkowo spotykali się z pobłażliwymi uśmiechami, ale szybko okazało się, że ich pomysł ma naprawdę rację bytu. 

Pierwszym planem było powiększenie Schattenbergschanze, która kilka lat później zacznie regularnie aż po dziś dzień gościć zawody Turnieju Czterech Skoczni. Okazało się jednak, że budowniczowie musieliby poradzić sobie z licznymi ograniczeniami i że prostsze będzie postawienie nowego obiektu od zera. Zaraz po tym, gdy znaleziono odpowiednią lokalizację Heini Klopfer, który prócz skakania na nartach był architektem, zaprojektował niemieckiego giganta. Ale bynajmniej nie było to jego jedyne dzieło. Został bowiem autorem około 250 skoczni, w tym obiektów olimpijskich w Squaw Valley i Autrans koło Grenoble. Nastał czas na pozyskanie funduszy. Weiler, Butscher i Klopfer, pukali od drzwi do drzwi, szukając chętnych inwestorów, ale sami wzięli również, i to dosłownie, sprawy w swoje ręce.

Pamiątki i akordeon

W drugiej połowie lat czterdziestych Sepp Weiler osiągnął swoją życiową formę. Co z tego kiedy mógł ją demonstrować tylko na krajowym podwórku. W sezonie 1948/49 wygrał 35 konkursów na 36, w których startował. Gdyby urodził się w innym momencie dziejowym, mógłby być dzisiaj wymieniany jednym tchem z najwybitniejszymi skoczkami w historii takimi jak Birger Ruud, Helmut Recknagel, Matti Nykaenen czy Adam Małysz. Jako żołnierz armii niemieckiej stracił wzrok w lewym oku podczas walk na froncie wschodnim. Przed zawodami, w których startował, organizatorzy wyposażali zeskok w dodatkowe gałązki jodły, by lepiej orientował się, w którym momencie powinien lądować. Jego rolą w procesie pozyskiwania funduszy na powstanie skoczni była przede wszystkim sprzedaż różnego rodzaju pamiątek z autografami.

Inną drogą poszedł jego kolega, Toni Brutscher. On także doświadczył najgroźniejszego oblicza wojny. W 1944 roku podczas walk na froncie został ciężko ranny i, jak mu wtedy mówiono, cudem uniknął wózka inwalidzkiego. Poruszając się o kulach, nigdy nie pogodził się z faktem, że nie dane mu już będzie wyczynowe uprawianie sportu. Dzięki uporowi, konsekwencji i niekończącym się treningom nie tylko wrócił na skocznię, ale zajął nawet czwarte miejsce podczas igrzysk olimpijskich w Oslo oraz pierwszej edycji Turnieju Czterech Skoczni. By ziścić marzenie o postawieniu niemieckiego mamuta założył zespół ludowy o nazwie Toni Brutscher Trio. Chwycił za akordeon i grając, jodłując i śpiewając zjeździł cały kraj, zbierając fundusze na budowę skoczni.

Kapela zyskała dużą popularność, a jeden z jej największych szlagierów nosił tytuł "Polka ze skocznią narciarską". Zaczęło się od spontanicznego grania w jednej z knajp w Oberstdorfie. Po otrzymaniu gromkich braw i entuzjastycznym odbiorze, Toni skonstatował, że to, co właśnie robi ma potencjał. Zespół wydał nawet płytę, z którą wiąże się z resztą dość nietuzinkowa historia. Tuż przed rozpoczęciem sesji nagraniowej, akordeon Brutschera spadł z wysokości 50 metrów i rozpadł się na kawałki. Wejście do studia trzeba było przełożyć do czasu, aż producent dostarczy nowy sprzęt. Gdy ten wreszcie się pojawił, kontrabasista Ottomax Breastcher złamał rękę i trzeba było znaleźć kolejny termin na dokonanie nagrań.

Największa na świecie

Skocznię otwarto 2 lutego 1950 roku, a miesiąc później zorganizowano pierwszy Tydzień Lotów Narciarskich. Okazała się większą od tej z Planicy i od początku swojego istnienia do 1965 roku dzierżyła palmę pierwszeństwa jeśli chodzi o najdłuższy skok narciarskich na świecie. Później do walki włączyły się obiekty w Bad Mitterndorf, Vikersund i Planicy, ale skocznia imienia Heiniego Klopfera co jakiś czas była w stanie w wyścigu o rekord wyprzedzać swoje konkurentki. Po raz ostatni najlepszy wynik globu ustanowiono tu w 1984 roku, a dokonał tego Matti Nykaenen, skacząc 185 metrów. Skocznia była wielokrotnie modernizowana. Przed mistrzostwami świata w lotach zaplanowanymi na 1973 roku, drewnianą konstrukcję zastąpiono betonową. Ostatnia, gruntowna, przebudowa miała miejsce w 2016 roku. Tym razem żaden z niemieckich skoczków nie musiał już zbierać pieniędzy, wysyłając pamiątki z autografami czy jodłować, przygrywając na akordeonie w domach kultury, klubach i innych salach.

Czytaj też: Sepp Weiler - wybitny skoczek o jednym oku


Adrian Dworakowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (3495) komentarze: (4)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Arturion profesor
    @KamilG2

    Proszę:
    https:// www.youtube.com /watch?v=tmue857s2EA
    Zlikwidować spacje. :-)

    Oczywiście, to nie oryginał, bo wtedy takich rzeczy nie filmowano. :-)

  • KamilG2 bywalec

    Jest szansa posłuchać tej "Polki ze skocznią narciarską"?

  • Kolos profesor

    Przy okazji Sepp Weiler to dziadek Franka Loefflera.

  • Arturion profesor

    Niesamowite! Tak "oddolnie" zbudować mamuta. Choćby i znacznie mniejszego od dzisiejszych!
    Niemcy powinni wznowić w wersji cyfrowej płytę tego tria (może zresztą to już zrobili) i lansować przy okazji lotów! ;-)
    Ale to byli "ludzie z jajami". Żołnierze - i to ciężko, ranni! Do tego architekt. No i muzyk.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl