Anze Lanisek wrócił do gry. „Nie będę szedł na całość”

  • 2024-03-08 21:34

Wraz z inauguracją norweskiego cyklu Raw Air do światowej rywalizacji powrócił Anze Lanisek. Słoweniec ponownie pojawił się w pucharowych rozgrywkach po sześciotygodniowej przerwie spowodowanej kontuzją. – Cieszę się, że tu jestem – mówił po pierwszych skokach oddanych na Holmenkollbakken (HS134) w Oslo.

Pod koniec stycznia świat skoków obiegła wiadomość o kontuzji jednego z podopiecznych Roberta Hrgoty. Anze Lanisek doznał podczas treningu w Planicy uszkodzenia więzadła pobocznego w prawym kolanie i musiał pożegnać się ze skokami na okres dwóch miesięcy, tracąc tym samym nie tylko kolejne konkursy Pucharu Świata, ale też mistrzostwa świata w lotach. Piątkowy prolog przed inauguracyjnym konkursem Raw Air w Oslo był dla Słoweńca pierwszym krokiem do powrotu do rywalizacji.

– Cieszę się, że znowu tutaj jestem. To niesamowite móc znowu rywalizować – mówił nam po swoim występie w prologu Słoweniec. – Nie stresowałem się zbytnio powrotem, trochę nerwów było tylko przed pierwszym skokiem treningowym. Przede mną jeszcze dużo pracy, ale czuję olbrzymią satysfakcję, że się tu pojawiłem – mówił z uśmiechem.

Reprezentant Słowenii nie ukrywał także, że choć czuje się dobrze, a kontuzja została całkowicie wyleczona, podchodzi do swoich skoków z pewną rezerwą. – Wracam ze spokojem. Nie będę szedł na całość z moimi skokami. Postaram się jak najbardziej zrelaksować i po prostu oddać dobre skoki. Zobaczymy, jakie będą wyniki – przyznał.

Szybki powrót do rywalizacji, jak podkreślił sam Lanisek, był możliwy dzięki wytężonej pracy całego zespołu. – Robiliśmy wszystko, bym jak najszybciej wrócił do formy. Wraz z moją żoną i fizjoterapeutą pracowałem nad sprawnością fizyczną, a nad sferą mentalną pracowałem z psychologiem. Myślę, że przejść przez tę kontuzję pomogło mi to, że już od początku wiedziałem, że mój powrót na Raw Air jest możliwy – przyznał zawodnik, wspominając przy tym o jeszcze innych powodach, które dawały mu siłę do walki z kontuzją.

– Po prostu chciałem wrócić na skocznię i móc znowu skakać. Czuć te emocje, dla których tu jestem i dla których, to robię. Na pewno chciałem też wrócić w tym sezonie, by poskakać jeszcze u boku Petera przed końcem jego kariery – podkreślił 27-latek. – Wszyscy wiemy, co on znaczy dla słoweńskich skoków. Jest najlepszy – wypowiadał się o koledze z drużyny.

Słoweniec przyznał także, że chociaż zabrakło go na światowym czempionacie w lotach, był obecny na skoczni duchem. – Oglądałem każdy konkurs i nie przegapiłem żadnego skoku – wyjawił. – Może było mi trochę przykro, że mnie tam nie było, ale taka kolej rzeczy. Musimy zaakceptować wszystko, co oferuje nam ten sport, także i kontuzje – skwitował.

Podopieczny trenera Hrgoty trzykrotnie w tym sezonie zasmakował pucharowego podium. Wygrał zmagania w Garmisch-Partenkirchen, a w Bischofshofen i Zakopanem finiszował jako trzeci. 

Kinga Marchela, Korespondencja z Oslo


Kinga Marchela, źródło: Informacja własna
oglądalność: (1897) komentarze: (2)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Tomek88 profesor

    Widać rezerwy. Dzisiaj jeden dobry i dwa luźne, spokojne skoki. Zobaczymy co będzie jutro.

  • Arturion profesor

    No i na razie dotrzymuje słowa. Na całość na pewno nie idzie.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl